-Jak długo trzeba się uczyć?
-Wiesz, ja się uczę dwudziesty rok i dalej dowiaduję się nowych rzeczy.
-No ale mniej więcej?
-Kilka lat co najmniej.
Odpowiedź wyraźnie nie satysfakcjonuje.
Jest jakoś tak, że wszyscy się spieszą. Dosłownie i w przenośni. Żeby skończyć szkołę, żeby iść na studia, potem żeby już pracować, potem, żeby już mieć pieniądze, żeby już nie pracować, żeby szybko schudnąć, żeby się nauczyć angielskiego i go wreszcie umieć.
Zauważa ktoś oprócz mnie codzienne artykuły na Wirtualnej Polsce, typu: 'Pan Andrzej z Pucka opanował angielski w 7 dni, możesz i Ty' albo 'Pan Roman ze Skierniewic mówi w 37 językach - poznaj sekret pana Romana' albo mój mistrz - 'Naukowcy odkryli nową metodę nauki języka - czy to początek końca szkół językowych?'. Cudo.
Pomijając komunały, że konsekwencja, praca własna i tym podobne, nauka języka to przecież nie tylko poznawanie obsługi jego mechanizmów. Gdyby tak było to godzina czy dwie w tygodniu może by wystarczyły przeciętnemu uczniowi. Ale język niesie za sobą przecież setki lat kultury i historii i bez chęci zagłębienia się chociaż troszkę w te relacje, w inne spojrzenie na rzeczywistość, bez przyjemności odkrywania nowych obszarów, nigdy nie wyjdzie się poza granice szkolnej poprawności.
Jest takie piękne czeskie powiedzenie: 'Każdy język obcy daje ci nowe życie, jeżeli znasz tylko jeden język, żyjesz tylko raz'. Jedną sprawą jest czy da się nauczyć języka w kilka miesięcy (nie da), inną czy warto się tak spieszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz